Ufam, że świeże wspomnienia z tej bardzo udanej imprezy poprawią mój:
a/ stan zdrowia somatycznego
b/ ogólny nastrój, który ostatnio jest mówiąc krótko średni.
Bardziej zmęczony czy spełniony- jasne, że to drugie |
Wyruszyliśmy do Cisnej w piątek 27 stycznia z samego rana, żeby dojechać do celu jeszcze "za jasnego". Napisałem "wyruszyliśMY", bowiem tak jak w ubiegłym roku, data tej imprezy ładnie zazębia się z terminem ferii w naszym województwie. Więc Rodzina zapakowana, zachwycona i gotowa na kolejny biegowy wyjazd połączony ze zwiedzaniem. Plan, który już teraz zdradzę udał się w 100 %, był ambitny, bo zaraz po biegu 29 stycznia jechaliśmy do Krakowa. Dalej była przemiła wizyta u dobrych znajomych w Czeladzi a na deser Częstochowa i jako główny punkt zwiedzania Jasna Góra. Więc tak zaprogramowani pokonywaliśmy kilometry naszym dzielnym focusem:)
Popołudnie w Cisnej przywitało nas słoneczną piękną zimową mroźną pogodą. Tak, absolutnie Kocham To miejsce!!!!Cisna to prawdziwe Bieszczady! Klimat tego miejsca sprawia, że na kilka dni będąc tam, przenosimy się w inną jakże pozytywną rzeczywistość.
Droga w okolicach Cisnej |
Dream Team |
Matka Natura obficie sypnęła śniegiem |
Kolejny dzień, to z rana mała walka z autem, ale po mrozach w nocy -15 stopni i tak ta walka zakończyła się szybko, a co ważniejsze z powodzeniem. Śniadanie i ruszyliśmy na spacer. Z informacji turystycznej mieliśmy cynk, że od niedawna czynny jest taras widokowy Jeleni Skok w pobliżu Cisnej i tam skierowaliśmy nasze kroki. Po drodze były małe chwile zwątpienia u najmłodszych, ale dzielnie kroczyli szlakiem. Wszyscy podziwialiśmy zimowe widoki. W pewnym momencie mieliśmy wątpliwości gdzie dalej i spotkaliśmy miłego tubylca, który nie dość że wskazał nam drogę to i poopowiadał o tutejszej dzikiej zwierzynie tj. o wilkach i niedźwiedziach. Niesamowite wrażenie na nas zrobił fakt, iż w pewnym momencie spotkany "przewodnik" zwrócił nam uwagę na ślady na drodze którą szliśmy, a które należały do wilka....Bardzo szybko okazało się, że dzieci nie są aż tak zmęczone i dalsze kilometry pokonywały z nami:)
Rzeka Solinka |
Krótki odpoczynek |
ups |
Bieszczady - raz przyjedziesz i wracasz... |
z pamiątkowymi medalami |
z pakietem w Biurze Zawodów |
No i poszło. Start. Pierwsze 7 kilometrów asfaltem. Palce dłoni zacząłem czuć tak od 4-5 kilometra. Poza tym wszystko wydawało się być pod kontrolą. Mówiąc żargonem biegaczy noga podawała. Za Żubraczym skręciliśmy w dukty leśne. I zaczęła się zabawa. Świetnie przygotowane trasy przez organizatorów i nadleśnictwo Cisna. Do 17km, do najwyższego punktu maratonu prawie ciągła wspinaczka. Ale pogoda, trasa, towarzystwo, wszystko pasowało i kilometry szybko uciekały. Tu dodam, że organizatorzy wpadli na pomysł oznakowania trasy w ten sposób, że widniały banery z ilością kilometrów jeszcze do pokonania. Jak dla mnie strzał w przysłowiową dychę. Mentalnie na trasie to było dla mnie prostsze.
Wystartowało prawie 700 osób. Do 33 km biegłem w pierwszej setce. No i przyszedł bardzo istotny moment tego biegu. Mianowicie zbieg ze stokówki do Karczmy Brzeziniak, gdzie był przygotowany suto zastawiony punkt żywieniowy. Jednak ja nie o tych dobrociach ze stołu. Około 2 km ze stokówki do Karczmy i około 1,5 km na stokówkę, okazało się największą przeprawą tego biegu. Nieodśnieżony teren, śniegu miejscami, przepraszam - po dupsko, spowodowało, że słowo maraton zimowy nabrało innego znaczenia. To był prawdziwy nokaut. Te 3 km zabrało mi więcej sił aniżeli wcześniejsze 33, a jeszcze było do pokonania trochę trasy. Nie wiem kto, ale ktoś nie dopilnował tematu!!! Albo co gorsze, właśnie dopilnował, żebyśmy mieli co wspominać. Oczywiście żartuje. Brawo OTK Rzeźnik!!!:)
niespodzianka |
no, pięknie k....pięknie |
Wbiegałem zmęczony, ale powtarzam to po raz kolejny, że towarzyszyło mi przy tym poczucie spełnienia i satysfakcji.
Podziękowania. No tak, tradycyjnie i najmocniej dziękuję Madzi, Rochowi i Tosi, że są blisko mnie w takich momentach. Dziękuję oczywiście wszystkim mi życzliwym osobom za słowa wsparcia i gratulacje. Bardzo Wam wszystkim dziękuję!!!
Osobne podziękowania dla OTK Rzeźnik za genialne imprezy, super przygotowane i do zobaczenia w czerwcu. Szwagry Band nadchodzą, prawda Mikołaj?:)
No i po biegu szybki obiad i dalej realizowaliśmy plan naszej zimowej wycieczki..Kilka ujęć które zostaną we wspomnieniach, wspólnych wspomnieniach na zawsze!
Trzymajcie się i oby do wiosny!!!
Pozdrawiam
ZygaBiega
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz