sobota, 8 marca 2014

Malbork debiut w triathlonie 2 czerwiec 2013 roku

No ok, przepraszam. Wiem, nie było mnie prawie cały tydzień. Ale przyznam szczerze, że te wpisy wymagają czasu. A ja już taki jestem, że sam muszę być przekonany, że robię to tak jak potrafię najlepiej. W tygodniu, przy codziennych obowiązkach i treningach nie znalazłem czasu, żeby opisać ten szczególny dzień roku pańskiego 2013 wystarczająco dobrze.
Teraz mam dłuższą chwilę. Dzieci biegają w ogrodzie. Madzia świętuje 8 marca. Ja jestem z Marcinem po porannym treningu. W tle Van Morrison i jego cudowny The Healing Game, w szklaneczce mała nagroda na tydzień sumiennych treningów.

https://www.youtube.com/watch?v=l8Fjv7YZ83M

Do dzieła.:)

2 czerwiec 2013 roku. Wstałem bardzo wcześnie. Wieczorem, dzień wcześniej przymierzałem jeszcze piankę. Oj czułem już spory stresik.
Lekkie śniadanko. Byłem około 7 rano umówiony z Arminem w Świerkocine. Na dachu rower. I jazda. Rogatki Malborka minęliśmy po jakieś godzince. Sporo już było ludzi. Dookoła widać przygotowania do imprezy, które ostatecznie ruszyły pewnie dzień wcześniej, a kontynuowane były z pewnością od wczesnych godzin porannych.
Odebraliśmy pakiety startowe. Rozpoznaliśmy teren. Szybkie zapoznanie się z mapką sytuacyjną wszystkich dyscyplin. Widać sporo amatorów, zapaleńców takich jak my, ale widać było także zawodowców. Sprzęt świetny i ich spokój był dla nas wyraźnie odczuwalny. Ale nic to. Wiedzieliśmy, że realizujemy swoje marzenie. To cudowne uczucie.
Godzina startu zbliżała się. Oddaliśmy rowery do strefy zmian. Nadmieniam w tym miejscu, że dla nas wszystko było nowe. Nie wiedzieliśmy do końca, o co w tym chodzi, ale ogarnęliśmy temat. W strefie zmian sprzęt kosmiczny. Ale my po prostu byliśmy dumni, że jesteśmy tego wszystkiego uczestnikami. Można? Można!!!
Panowie sędziowie flamastrami (numery startowe) oznaczyli nam dolne i górne kończyny. Zbliżaliśmy się do godziny startu.
Trochę martwiłem się, że wcześniej nie miałem możliwości zamoczyć się w wodzie. Bałem się, że woda będzie bardzo zimna. Krótka odprawa przed samym wejściem do Nogatu. Sędziowie proszą o wejście do wody.
Zaczyna się. Wchodzimy. Nabieram powietrza. Pianka założona. Pianka krótka, pożyczona od Jacka. Jacku bardzo Ci dziękuje i czekam na Ciebie na trasach biegowych. Zdrowiej "Stary"!!!.
O dziwo, woda znośna. Wszyscy uczestnicy płyną pod most łączący parking z zamkiem. Tam jest start.  Czuję, że temperatura wody jest zupełnie ok. Wszyscy gotowi.
Start.
Oj działo się. Ruszyło prawie 500 osób. Musiało to pięknie wyglądać. Mam nadzieję, że zdjęcia, które zamieszczę pod postem oddadzą choć w części atmosferę tego wydarzenia. Zdjęcia wykonał Gabryś Wróbel, mój serdeczny kolega, który w Grudziądzu prowadzi na ul. Szewskiej Studio fotograficzne. Dzięki Gabryś, że przyjechałeś z Nami i zrobiłeś tyle fantastycznych zdjęć.
W połowie dystansu pływackiego był nawrót...oj przyjąłem trochę ciosów, ale i sam nie pozostawałem dłużny. Tyle osób w jednym miejscu o jednym czasie...Było zabawnie.
Wyjście z wody i bieg do strefy zmian. Tu miałem w głowie trochę pustkę, bo nie wiedziałem z doświadczenia o co w tym chodzi. Ale ok małe zamieszanie z numerem startowym, i ruszyłem na trasę rowerową. Szybka, płaska. Kręciłem ile sił w nogach. 45 km minęło dość szybko. W strefę zmian wjechałem z Iwoną Guzowską  czterokrotną zdobywczynią Pucharu Świata w kick-boxingu. To fajne uczucie mierzyć się z kimś, kogo wcześniej widziałeś w telewizji i był dla Ciebie sportowcem którego wyniki były nieosiągalne.
Szybko zostawiłem rower i pozostał bieg. Piękna trasa- dwie ponad 5-kilometrowe pętle w pobliżu  zamku w Malborku. Pierwsze 10 minut było koszmarne. Nie mogłem wyrównać oddechu. Ale o dziwo był to dość szybki odcinek w moim wykonaniu. Mijałem kolejne osoby, bądź co bądź wywodzę się z biegania :). Było ciężko, czułem już w nogach i pływanie i rower, i temperaturę, bo było bardzo gorąco. Na jakieś 3 kilometry przed metą minęła mnie Iwona Guzowska. Próbowałem się uczepić, ale niestety kilkadziesiąt sekund na mecie mi zabrakło do konkurentki.
Dobiegłem. Zmęczony. Ale ..nie chcę tak zwyczajnie i po prostu napisać że szczęśliwy...
Ale, tak, byłem szczęśliwy. Boże i to jak. Pokonałem 1/4 dystansu Iron mena. Byłem triathlonistą. 259 miejsce 2:45:31. Zawody skończyły 464 osoby z prawie 500- set, które wystartowały. Ukończyłem zawody z Mikołajem Luftem, Maciejem Dowborem, Iwoną Guzowską, Łukaszem Grassem, i wieloma innymi wspaniałymi sportowcami, którzy pokonali swoje słabości.
Uściskałem się na mecie z Arminem, serdecznym kolegą, z którym i trochę kilometrów w trakcie przygotowań nabiegałem i przejechałem. Świetnie całe zawody ukończył Grzesiu Pietryka. Całość w świetnej formie pokonał Daniel Piasecki. Z grudziądzan Malbork w dobrym stylu i czasie ukończyli Paweł Mazur i Kuba Bonikowski.
Wracałem do domu spełniony, oczyszczony...z nowymi doświadczeniami.
Malbork mi pokazał, że triathlon na pewno będzie w moim życiu. Rewelacyjna dyscyplina sportu. Super.

Ok. Malbork pokonaliśmy. Jeszcze kilka imprez w 2013 roku i będziemy na bieżąco z aktualnymi treningami do Rzeźnika i kolejnej realizacji marzeń.

Zasłuchany w Vana Morrisona serdecznie Was pozdrawiam.
No tak, i tu, skoro 8 marzec, to składam wszystkim czytelniczkom bloga najlepsze życzenia z okazji Dnia Kobiet. Jesteście Wspaniałe!!!:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz