czwartek, 5 listopada 2015

Paradoks biegania...

No bo tak jest. W naszym "zabieganym" życiu brakuje nam czasu na wiele spraw. Mniej rozmawiamy, mniej mamy czasu żeby zastanowić się głębiej nad niektórymi problemami. Działamy typowo zadaniowo, odhaczając kolejne myślniki z kalendarza.
Ale gdy biegniemy treningowo, szybciej pokonując odcinki z punktu A do B, to tego czasu mamy PARADOKSALNIE  zdecydowanie więcej.
Dostrzegałem to już wcześniej, jednak 1 listopada, kiedy to wstałem z Rochem o 6.15 rano i udaliśmy się na ponad 20 kilometrowy trening śladami Bronka Malinowskiego, doceniłem to jeszcze bardziej. Skoro to 1 listopad więc udaliśmy się, Roch rowerowo a ja biegowo, na cmentarz zapalić znicz na grobie Bronka i dalej na most, w miejsce gdzie zginął tragicznie Nasz Wielki Grudziądzanin. Tam też zapaliliśmy światełko.
Towarzyszył nam Mikołaj, mój osobisty szwagier :)

Pobudka w Święto Zmarłych była bardzo wcześnie jak na wolny dzień, bo już około 6.15. Z Mikołajem umówiłem się że około 7 rano startujemy. Ucieszyłem się, że na poranną wycieczkę rowerową zdecydował się Roch. Tym bardziej, że zrobił to zupełnie SAM i to sprawiło mi dodatkową satysfakcję.  On jest, zresztą podobnie jak ja, taki "ranny ptaszek", więc ze wstawaniem nie jest najgorzej:).



Pierwsze kilometry minęły pod znakiem rozgrzewania się. Rochowi było nieco chłodno na rowerze, ale z czasem ten problem zniknął. Mieliśmy CZAS, żeby pogadać o różnych sprawach. Miałem CZAS żeby odpowiedzieć Mu na wiele pytań. Po prostu spędziliśmy świetnie wspólnie CZAS.
Około 7.40 byliśmy już na cmentarzu przy grobie Bronka Malinowskiego. Zapaliliśmy znicz. Chwilę postaliśmy w milczeniu. Roch przeczytał bardzo mądre słowa, które wyryte są na nagrobku....Myślę, że taka nauka daje najlepsze efekty.




Z cmentarza pobiegliśmy na grudziądzki most. Zatrzymaliśmy się przy małym krzyżu i tabliczce upamiętniającej miejsce w którym w 1981 roku zginął nasz Mistrz Olimpijski. Piękny widok na nasze miasto, lekka mgła, przebijające się promienie słoneczne, optymalna temperatura dla biegu, to wszystko było  nagrodą za wyjście o tak wczesnej porze na trening.


W drodze powrotnej posłuchaliśmy z Rochem o planach wyjazdowych Mikołaja. Ale o szczegółach, to pewnie sam Mikołaj za czas jakiś opowie wszystkim szerzej. Będzie zaskoczenie, oj będzie.:)

Spędziliśmy w trójkę ponad dwie godziny. Nadrobiliśmy sporo zaległości względem siebie, które wynikają z innego "zabiegania"...tego codziennego.

Życzę Wam dużo czasu w biegu...



Pozdrawiam serdecznie.
Zygabiega



1 komentarz:

  1. Smutne Marcin, że Wasz znicz na moście był jedyny (stoi zresztą do dziś), podobnie mój i moich chłopaków ku pamięci dziadka, przy pomniku pomordowanych w Katyniu na Mickiewicza...

    OdpowiedzUsuń