środa, 12 lutego 2014

Kilka miesięcy po pierwszym oficjalnym starcie...

Wiecie co? Wczoraj napisałem, że kolejna meta była już na dystansie półmaratonu. To nie tak łatwo jednak przyszło. Po kolei jednak ...
Po udanym debiucie w Polska Biega wiedziałem, że bieganie staje się mą codziennością. Wspaniałą codziennością! Zwiększyłem stopniowo dystans treningowy do 8 km podczas jednego wybiegania. Trasa Strzemięcin - skrzyżowanie w Mniszku stało się podstawową odległością. Zostawiłem tam litry potu. Miałem lepsze ale i gorsze dni. Jednak z równą zaciętością i systematyką trenowałem kolejne miesiące. Chyba w lipcu, tak w lipcu, wychodziłem na kolejny trening i spotkałem Marcina F. Chwilę porozmawialiśmy i zapytał o postępy i plany. Po chwili rozmowy zasugerował, żebym spróbował zwiększyć dystans i umówiliśmy się na moją pierwszą dyche. :)))
Wybiegliśmy, wyszło w sumie prawie 11 km, ale przyznam Wam, że wiedząc jaki mnie dystans czeka w połowie treningu chwilę marszu zrobiłem...twierdząc, że to tak profilaktycznie:) Czułem mimo wszystko, że przekroczyłem znowu pewną granicę. Treningi 10,11,12 km stały się częstsze. Któregoś dnia chyba także w lipcu 2011 roku Marcin zapytał czy nie pojechałbym do Piły na półmaraton!!!??? Z przerażeniem myślałem o tym dystansie:), ale zgodziłem się. Byłem podekscytowany. Uznałem to za mega wyzwanie, i wówczas takim było. Sierpień ostro przetrenowałem, z najdłuższym jednorazowym wybieganiem na trasie 18 km. Po tym treningu czułem się wyczerpany, ale powiedziałem sobie, że te 3 kilometry to na oparach..a dam radę! :)

4 wrzesień 2011 roku. Rano z Rodzinką F udaliśmy się do Piły. Wjeżdżając do miasta widzieliśmy część przygotowanej trasy, która wiodła dookoła Piły. Start był o 11stej...słoneczko coraz wyżej. Nie tylko atmosfera robiła się gorąca, temperatura także, co mnie przerażało. Za chwilę start.







Muszę to napisać. Byłem dzielny!!! Po 15stym kilometrze widziałem kilka osób, które wymagały pomocy ratowników medycznych. Było ponad 30 stopni. Strasznie gorąco, a na trasie może łącznie kilometr trasy zacienionej. Trasę w głowie podzieliłem sobie na odcinki od punktów z wodą do kolejnych. Dobiegłem zachwycony. Spełniłem swoje marzenie. Na szyi zawisł mój pierwszy medal. Jest dla mnie niezwykle cenny!








Piłę opuszczałem zachwycony. 1021 miejsce na 2114 uczestników sklasyfikowanych z czasem netto 1:51:41 uznawałem za rekord świata:) Mój rekord świata! :) W drodze powrotnej "nagroda" w KFC w Focusie w Bydgoszczy - Zinger...smakował świetnie.Choć wyjście z auta i chodzenie stało się o dziwo mało komfortowe.
Uściski gratulacyjne mojej rodzinki w domu po powrocie stały się świetnym balsamem przeciwbólowym:)

Biorąc pod uwagę, że jutro nie napiszę, dodam tylko jeszcze dwa zdania. Tak rozpędzony po Pile w kolejny wrześniowy weekend wziąłem udział w Biegu im. Bronisława Malinowskiego w Grudziądzu 10 km.
Czas 46:16, 55 miejsce na 91 uczestników, to aby zadośćuczynić statystykom. Jednak najbardziej ciekawym doznaniem podczas biegu było trzykrotne wyminięcie mnie na trasie przez nieco bardziej "opalonych" biegaczy. Do dziś nie wiem co inaczej robię..ale efekt był taki, że byli szybsi...:)


W kolejnej odsłonie zaczniemy biegać zimą, i po raz pierwszy pojedziemy do Torunia na półmaraton św. Mikołajów...
Trzymajcie się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz