środa, 26 lutego 2014

Wbiegnijmy w 2013 rok...a może rowerem :)

Ok.. kilka dni mnie nie było, ale już ogarnąłem najważniejsze rzeczy i wróćmy do mojej opowieści. Tak, dziś opowieści "historycznych", a nie relacji z przygotowań do bieżącego sezonu.

Wkroczmy powolutku w 2013 rok. Podsumowując 2012 rok napisałem, że "apetyt rośnie w miarę jedzenia". I tak też było z moim bieganiem. Grzesiu, kolega z pracy, bardzo dobry triathlonista, biegacz, sympatyczny człowiek, już wcześniej mówił mi że zamierza zapisać się na triathlon na dystansie 1/4 Ironmena w Malborku - zawody z cyklu Garmin Iron triathlon. Cóż... już tak mam :). Poczytałem, zastanowiłem się...no w styczniu 2013 roku ja, Grzesiu i Daniel (również kolega z pracy), byliśmy już zapisani na tą niezwykle ciekawą imprezę. Przed nami przygotowania do 950 metrów pływania, 45 km jazdy rowerem i 10,5 km biegu.
Lubię wyzwania. Pomyślałem sobie, że przygotowania do triathlonu będą fajnym urozmaiceniem treningów stricte biegowych, poza tym będę mógł powiedzieć o sobie, że jestem też triathlonistą :). Próżność, prawda? :) Żartuje. Najważniejsze jest wyznaczanie sobie nowego celu.
Nadmieniam, że na liście startowej znalazło się jeszcze kilku grudziądzan, w tym mój serdeczny kolega Armin (towarzysz w Maratonie poznańskim), Kuba B i Paweł M, który udzielił mi kilku cennych uwag dotyczących techniki pływania. Dzięki Pawełku.
Jak tylko pogoda pozwoliła, rozpocząłem treningi rowerowe. Pożyczyłem na czas jakiś świetną szosówkę     (dzięki bardzo, i tu zainteresowany wie o kim piszę:)) i ...uczyłem się jeździć. Tak, moi Drodzy, uczyłem się jeździć. Jeśli ktoś uważa, że z tzw. górala wsiądzie na szosówkę i będzie gnał, to jest w lekkim błędzie. Oczywiście, nie zabrało mi to wiele czasu, żeby wyczuć rower i jego możliwości, ale początki były ekscytujące :).
Jeździłem, pływałem i biegałem...Pojawiły się pierwsze treningi, na tzw. zakładki...czyli po rowerze, natychmiast trening biegowy. I to też ciekawe doświadczenie, bo jak się okazuje podczas tych dwóch dyscyplin pracują inne mięśnie, inna jest biomechanika ruchu. Ale z czasem i do tego się przyzwyczaiłem.
Mijały miesiące treningów. Zbliżały się jednak pierwsze zawody biegowe.
28 kwietnia 2013 roku wziąłem udział w fajnej imprezie w Toruniu. Run Toruń. 10 kilometrowa trasa, która biegła miedzy innymi przez Motoarenę, ul. Szeroką okazała się dość szybka i ciekawa.
Udało mi się nawet wykręcić ówczesną życiówkę 44:43 netto, to niezły wynik. 188 miejsce na 814 niezwykle mnie cieszyło.
Na mecie oprócz bardzo fajnego medalu, czekała na mnie jeszcze przemiła niespodzianka. Miałem okazję zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z Pawłem Januszewskim Mistrzem Europy z Budapesztu 1998 roku na 400 metrów przez płotki, olimpijczykiem z Atlanty, wielokrotnym mistrzem Polski. Przemiły, niezwykle skromy człowiek. Świetny sportowiec. Współtwórca mojego ulubionego programu w Radiowej Trójce "Biegam bo Lubię". Taka dodatkowa nagroda za pot na treningach.

No ok...na dziś tyle. Spadam.... W kolejnej odsłonie "pobiegniemy" jeszcze razem w Kwidzynie w Biegu Papiernika i w I półmaratonie śladami Bronka Malinowskiego Grudziądz -Rulewo, i skończymy na kilka godzin przed startem w Malborku, z którego przygotuję szerszą relację.
Trzymajcie się i trenujcie.

Acha. Chce jeszcze to napisać! W tym tygodniu spotkało mnie coś bardzo przyjemnego. Otóż, mój kolega Kuba, którego zainspirowałem (tak twierdzi :)) i zmotywowałem do biegania, po raz pierwszy przyznał się w komentarzu po swoim treningu, że zaczyna Mu to sprawiać przyjemność i bardzo mi dziękuje.
Kuba ja Ci dziękuję i gratuluję i powodzenia. Kolejna osoba "zarażona" moją pasją. Super!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz