środa, 19 lutego 2014

Bieg Rzeźnika...odsłona pierwsza

Z dziennikarskiego obowiązku, muszę uzupełnić ostatni wpis. Mianowicie, koleżanka Iza słusznie zwróciła mi uwagę, że w 2012 roku brałem udział także w biegu z cyklu Polska Biega. Warto dodać także, że uczestniczyłem w tym biegu razem z moją żonką, która dzielnie biega po dzisiejszy dzień.
Także sprostowałem to, co przez przypadek umknęło mi ostatnio. Przepraszam.

Rzeźnik. Skąd pomysł? Skąd wiedza, że taki bieg w ogóle jest organizowany.
Otóż, w ubiegłym roku widziałem kilkakrotnie na CANAL + reportaż pod takim samym tytułem Rzeźnik. Opowieść z 10-tego, jubileuszowego Biegu Rzeźnika. Przygoda, wspaniali ludzie, piękne krajobrazy, niezwykłe wyzwanie. Dzięki temu programowi, po raz pierwszy zakiełkowała myśl, że może wziąć w tym udział.
Kilka zdań o biegu z oficjalnej strony Biegu Rzeźnika:
Bieg Rzeźnika jest towarzyskim rajdem miłośników biegania i Bieszczadów. Blisko osiemdziesięciokilometrowa trasa wiedzie bieszczadzkim czerwonym szlakiem z Komańczy przez Cisną, góry Jasło i Fereczata, Smerek oraz połoniny do Ustrzyków Górnych. Limit czasu wynosi 16 godzin.
W tym roku już po raz jedenasty spotkamy się na starcie w Komańczy! Po raz jedenasty zapraszamy więc do zmierzenia się z trudną bieszczadzką trasą, innymi oraz – przede wszystkim – ze swoim partnerem (partnerką) i samym sobą. Mamy nadzieję, że pomimo gwarantowanego bólu udział w Biegu będzie dla wszystkich przyjemnością.
Start XI Biegu Rzeźnika odbędzie się jak zwykle z Komańczy, jak zwykle w piątek po Bożym Ciele: 20 czerwca 2014 o wschodzie Słońca (godzina 3:30). Biuro zawodów czynne będzie dzień wcześniej w godzinach 15:00-18:30 w Cisnej. Zakończenie Biegu odbędzie się 20 czerwca wieczorem w Cisnej.

Widzicie sami, że to już nie są żarty. Oczywiście temat także, prawie równocześnie z moimi przemyśleniami, zaczął podejmować ze mną podczas treningów Marcin F. Pod koniec roku postanowiliśmy, że spróbujemy się zapisać, bo wiedzieliśmy, że to podobno nie jest takie łatwe (o czym się przekonaliśmy wkrótce).
Jednak, jeszcze wcześniej, zanim uzgodniłem z Marcinem, że podejmujemy próbę zapisu, to pozwoliłem sobie na wykonanie telefonu do Dyrektora Biegu, ze zwykłym pytaniem, czy nie porywam się "z motyką na słońce". Znalazłem numer telefonu na stronie biegu. Przedstawiłem się, opowiedziałem o moich dotychczasowej przygodzie z bieganiem. Przesympatyczny Pan stwierdził, że śmiało mogę się zapisać i zmierzyć się z 80-cio kilometrową trasą. Miło się nam rozmawiało. Piszę o tym, bo jak się okazało, rozmowa ta nie była bez znaczenia przy zapisach.
12 stycznia Marcin z Bronką, o 15stej próbowali nas zapisać na bieg. Niestety, limit miejsc został wyczerpany w...12...minut...tak 12 minut. Szok. Bronka zadzwoniła do mnie ze smutnym głosem, że niestety nie pojedziemy w Bieszczady, przynajmniej nie pojedziemy tam aby uczestniczyć w biegu.
Biorąc pod uwagę, że bardzo miło nam się wówczas gawędziło,wieczorem napisałem smsa do Dyrektora Biegu, iż smutny Grudziądz nie dostał się. Nie minęło 15 minut, jak komórka się odzywa, i Pan Dyrektor Biegu poleca, aby następnego dnia rano raz jeszcze zapisać się w odblokowanym formularzu i deklaruje, że mamy miejsce z listy organizatora!!!!!
Radość, radość..zaraz zadzwoniłem do Marcina i Broni. Euforia!!!Jedziemy!

I tak właśnie stało się. Cel roku - XI Bieg Rzeźnika.
Od momentu, kiedy jesteśmy zakwalifikowani jako M&M Grudziądz (nazwę Bronia wymyśliła) trenujemy ciężko i sumiennie.
W kolejnych wpisach opowiem Wam o przygotowaniach, o badaniach pod kątem biegów długodystansowych, które wykonaliśmy z własnej inicjatywy, i na bieżąco będziecie widzieli jak trenujemy, żeby spełnić marzenie, kolejne marzenie.

http://www.youtube.com/watch?v=NwDhrgccaB4

Hymn powyżej brzmi nam podczas treningów!!!:))))






Bieg treningowy z plecakami z piaskiem  - 3kg.

Trzymajcie się i do "usłyszenia".

2 komentarze:

  1. Witaj,
    Podziwiam upor i zaangazowanie. Ja jednak jestem dosc sceptyczny do idei biegania takich ultramaratonow w zespolach 2-osobowych. Po pierwsze jest to ogromne zobowiazanie wobec partnera, a wiadomo, ze ludzie sa rozni, maja rozna psychike, wydolnosc. Po drugie glupie zwichniecie nogi przez jednego z uczestnikow przekresla caly bieg , miesiace przygotowan drugiego partnera , zreszta ducha winnego. Organizator argumentuje to wzgledami bezpieczenstwa, tak jakby Bieg Grania Tatr byl niedzielan rodzinna wycieczka.....
    Niemniej trzymam kciuki i zapraszam do siebie....

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz. Masz w tym co piszesz sporo racji. Jednak jest taki regulamin i trudno z tym dyskutować. Rzeczywiście najsmutniejszym przypadkiem jest kontuzja, bo na to się do końca nie ma wpływu. Jednak ufam, że się wszystko dobrze zakończy.. . Oczywiście, zajrzę do Ciebie...Pozdrawiam i życzę wielu udanych imprez!

    OdpowiedzUsuń